Miks zaczynam, oczywiście, od znalezisk w sklepie.
Za każdym razem, gdy widzę coś po polsku, poprawia mi się nastrój.
A teraz 'znalezisko' sprzed sklepu. Zdjęcie zrobiłam przypadkowo, gdy włączyłam aparat, by sfotografować loda. W domu zorientowałam się, że je mam.
Jedziemy dalej.
Oto кулич (kulicz) wielkanocny. Kupiony i zjedzony po Passze. Był już trochę suchy, ale popijając herbatą dało się go jeść. Muszę przyznać, że nasze babki wielkanocne są lepsze! :)
A dziś, z pomocą Dimy, kupiłam bilet na pociąg. Jadę dzień wcześniej, żeby zobaczyć Moskwę. Jeszcze tylko 3 tygodnie. Trzy tygodnie w Iżewsku.
Mimo tego, że trochę narzekałam i nie wszystko mi się tu podobało, to będzie mi ciężko opuszczać to miejsce. Widzę plusy przebywania tutaj. Może nie chciałabym tu żyć na stałe, ale mogłabym wrócić na jakiś czas. Dzięki temu, co tu zobaczyłam, co przeżyłam, jak żyłam - bardziej doceniam to co mam w Polsce, to jak tam się żyje. Po pobycie tu czuję, że nie powinnam narzekać na to, co mam w swoim kraju.
Przeczytałam pierwszą stronę i moja miłość do stylu Sapkowskiego odżyła. Czuję, że to dobre tłumaczenie. Już pierwsza strona doskonale oddaje jego styl. Będę miała co robić przez wakacje.
Trylogia husycka po rosyjsku. Saga millenium. Książki C.R. Zafona. I muszę jeszcze dokończyć czytać książkę Trudi Canavan "Królowa Zdrajców". Zapowiadają się cudowne wakacje! :D