środa, 6 marca 2013

Oczekiwanie, rozczarowanie i nadzieja

Cała nasza trójka - ja, Aneta i jej mąż Marcin - dotarła na lotnisko w Warszawie. Przeszliśmy przez odprawę i przez kontrolę. Zostałam obmacana przez panią 'kontrolerkę' - chyba wyglądałam podejrzanie, bo Anety nie sprawdzali. Potem trzeba było czekać na samolot. Siedzieliśmy i cały czas do kogoś dzwoniliśmy lub odbieraliśmy połączenia.
Nie będę opisywać wszystkiego szczegółowo, bo to chyba nie jest potrzebne. Napiszę jednak moje wrażenia. Obie (ja z Anetą) myślałyśmy, że Francuzi będą niemili, a Rosjanie będą przyjaźni. Było na odwrót. Obsługa samolotu francuskich linii była bardzo miła i pomocna, natomiast linii rosyjskich chłodna i oschła. Jedzenie też było lepsze w francuskim samolocie.





Moskwa nas lekko rozczarowała i zaszokowała, ale to po części nasza wina.
Na lotnisku zaczepiali nas taksówkarze, jednak my odmawiałyśmy. Mimo to, jeden z nich zapytał, czy może nam jakoś pomóc, powiedział gdzie jest kantor i jak możemy dojechać do centrum. I spytał, czy to w Polsce mówimy często 'kurwa'. Bardzo go to cieszyło. :)
Po wyjściu z lotniska, po raz pierwszy zostałyśmy zaczepione przez mężczyznę, który chciał nas podwieźć do centrum, bo właśnie tam jechał. Miło z jego strony, ale lepiej zachować ostrożność.
Potem często w metro ktoś łapał za nasze walizki, mówiąc, że pomoże.
Już wiemy, że nie powinnyśmy mieć sportowych kurtek i że na schodach w metro nie powinnyśmy się zatrzymywać, bo zostaniemy zadeptane.
Dworzec Kazański, z którego odjeżdżał nasz pociąg do Iżewska był obskurny, śmierdzący i przerażający. Wszędzie pełno bezdomnych i Сyganów/Romów.
Nie udało nam się wiele zobaczyć. Bałyśmy się zostawić rzeczy w przechowalni bagażu i chodziłyśmy z walizkami. Przez co wszyscy dziwnie na nas patrzyli :D Przyciągałyśmy uwagę wszystkich.
Anecie, na nieszczęście odpadło kółko od walizki i nie zobaczyłyśmy praktycznie niczego. Ale nadrobimy to w drodze powrotnej, bo już wiemy co robić.








(Obiektyw mi zaparował)

Podróż pociągiem sprawiła, że pojawiła się u nas nadzieja na lepsze. 17 godzin minęło stosunkowo szybko. Mogłyśmy się przespać (w samolocie się nie dało, a na dworcu ja spałam godzinę na stojąco, a Aneta ok. 30 minut na siedząco). Poznałyśmy bardzo sympatyczną kobietę, która 2 razy zrobiła nam herbatę i poczęstowała nas cukierkami. Udzieliła nam kilku rad, opowiedziała o sobie, o Iżewsku. Powiedziała, że dopiero jak zaczęłyśmy rozmawiać między sobą, zorientowała się, że nie jesteśmy Rosjankami. :D bardzo nas to ucieszyło.







A to nasz komitet powitalny



1 komentarz:

  1. Ale przywitali was kwiatami ! To miło :) (mamuś)

    OdpowiedzUsuń